Forum  Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Cmentarzysko ludzi

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Inne pisanie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mari
Admin
Admin



Dołączył: 08 Wrz 2007
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siemianowice

PostWysłany: Czw 23:34, 28 Maj 2009    Temat postu: Cmentarzysko ludzi

Są ich miliony. Setki milionów. Z daleka nie widać nawet ich ciał. Są zasłonięte przez drzewa, które zdają się zakrywać ich tajemnicę. Kiedy patrzysz z lotu ptaka, zobaczysz widok tak przerażający, że z tego strachu poczujesz w swoim wnętrzu konwulsje. Będziesz trząsł się i krzyczał, że nie byłeś świadom tego, co ujrzałeś. Ty, rajski ptak, szczęśliwy, wolny, rozpościerający swoje skrzydła w przestworzach, tak radosny- wprost jak z innej rzeczywistości.

Trudno jest ci podfrunąć niżej w kierunku TEGO, co tak Cię „wybiło z rytmu”. Coś jednak sprawia, że znajdujesz się niżej, niżej, wciąż niżej. Ach, ta przeklęta grawitacja!- myślisz. Nie chcesz przecież tego widzieć. Nie chcesz tego czuć. Ale jesteś już w tej przestrzeni, i, co więcej, wiesz, że to twoje miejsce. Doskonale zdajesz sobie sprawę, że to tutaj powinieneś się znajdowac., nigdzie indziej- właśnie tu.. Lądujesz i po kilku sekundach dochodzi do ciebie przeokropny zapach. Już w górze 'to” czułeś, ale tu smród jest po prostu wszechogarniający. Drażni i rani twoje nozdrza, dochodzi do wnętrza- zaczynasz to czuć już w środku, wszystkie twoje organy tym przesiąkają.. Masz coraz mniej sił, jednak w porówaniu z tym mnóstwem, które znajduje się wokół Ciebie, posiadasz wszystko, jesteś herosem. Podchodzisz bliżej jednego człowieka. Czy to jednak jeszcze człowiek? Jego blada cera i ściśnięte usta, jego drżące ręce. Umiera. Umiera za życia. Kolejny człowiek zadławia się swoimi wymiocinami.. Wielu leży nagich, poobijanych, chudych. Co ich tak wyniszczyło? Co jest przyczyną tej masowej „prawie-zagłady”? Co spowodowało tę śmiertelną chyba (?) chorobę? Krążysz wokół tych żywotrupów i w głowie masz tysiące myśli. Cierpisz. Widzisz ich tylko, a już czujesz się, jak w piekle. A co z nimi? Wołają o śmierć? Zadławiają się własną skażoną krwią. Jak im pomóc? Czy w ogóle im pomagać? Przecież jesteś tylko ty sam! A ich jest tysiące! I tak nie dasz rady! Jeszcze się zarazisz, może zaraz sam padniesz na tę szarą, splugawioną ziemię. Sam będziesz wychudły i pogrążysz się w namacalnym cierpieniu i rozpaczy. Ale nie, lepiej nie! Lepiej uciekaj tam, gdzie cię nogi poniosą! Byle daleko od nich, byle daleko od tego dziwnego cmentarzyska, byle z dala od tego smrodu! Biegnij, mój drogi, biegnij!

No dobrze, dosyć już tego czczego gadania. Zajmijmy się lepiej rzeczywistością, powrócmy do normalnego życia. Jest tyle spraw do załatwienia, tyle rozmów do odbycia, tyle prac do wykonania, tyle filmów do zobaczenia i jeszcze wiele innych- wszystko, czego tylko sobie zażyczysz.

Wstajesz rano, no tak- jak zwykle spóźniony biegniesz do toalety, polerujesz swoje lśniące ząbki, tak by twój uśmiech działał na innych, jak w reklamie pasty Blendamed. Śniadania już zjeść nie zdążysz, śpieszysz się na autobus, wybierasz ubranie, zakładasz torbę i po paru chwilach zasapany siedzisz już w hałasującym pojeździe. Wokół ciebie są rozentuzjazmowane nastolatki, komentujące wczorajszy sptawdzian z geografii, dwóch gości „jadących do roboty”, narzekających na jakośc polskich dróg i trzy pary zakochanych- no tak- ich oczy iskrzą, uśmiechają się do siebie...chyba są szczęśliwi. Ach, życie jest jednak piękne, myślisz. Po wkroczeniu w mury szkoły/ uczelni/ budynku pracy witasz radosnym „Dzień dobry!” panie sprzątaczki, może trochę zmęczone, odpoczywające przy przerwie na papieroska, ale jednak uśmiechnięte. Twoi koledzy jak zwykle narzekają , tym razem na wczorajszy przegrany mecz Polaków, ale w perspektywie mają wieczorną imprezę..Wciąz żartują i wymyślają różne historie- tak absurdalne, ża aż śmieszne- a ty oczywiście razem z nimi. Wszystko jest już ok, już się obudziłeś, mówisz sobie w myślach: „Lubie tych gości, są naprawdę w porządku”.

Połowa dnia mija ci na komentowaniu wszystkiego, co tylko zdołasz zauważyć. I jest tak fajnie, tak śmiesznie, tak miło i przy okazji trochę pusto, ale to tylko ciut, ciut troszeczkę. Nic nie szkodzi- trzeba się przecież troche wyluzować. Wracasz do domu na obiad albo nie- jesz „na mieście” w biegu. Czas szybko ci mija, „jeszcze tylko wyślę koleżance maila z tą historią”...

Jak miło i zgrabnie „przeleciał” ten czwartek. A za rok będzie jeszcze lepiej, za dwa miesiące upragniony samochód, za dwa lata dyplom- no a potem to jakiś ślub, mieszkanie, może nawet i dom... Nie, nie jesteś pustym człowiekiem. Masz marzenia, ambicje, nie można cię w żaden sposób porównać do jakiegoś żula spod sklepu, jesteś z tej dużo wyższej półki. Chcesz się przecież rozwijać, zmieniać charakter, rozsądzasz różne sprawy, masz wiele pasji. Jesteś chrześcijaninem. Przynajmniej tak mówisz, przynajmniej tak myślałeś. Nie! Ty nadal tak myślisz, jesteś o tym wciąż przekonany. Kiedyś twoje życie się zmieniło, znasz już Jezusa, przynajmniej- poznałeś Go kiedyś. Nigdy się Go nie wyprzesz, chciałbyś opowiadać o Nim innym. Oczywiście, zgadzam się, że to trudne, że nie zawsze są ku temu odpowiednie warunki.

Ale ty kochasz ludzi, lubisz ich takimi, jacy są, nawet jeśli z Chrystusem nie chcą mieć nic wspólnego. Tak bardzo lubisz z nimi rozmawiać o błahostkach. I doskonale wiesz, że sam kiedyś umierałeś, zdajesz sobie dokładnie sprawę, że każdy z tego autobusu, którym jechałeś tego ranka, że prawie każdy twój kumpel, że spotkane w przejściu sprzątaczki i koleżanka „od maila”...że...oni wszyscy idą prostą drogą na zatracenie. Wiesz to przecież, czasem myślisz o tym, czasem uświadamiasz to sobie, chcesz im powiedzieć- często próbujesz.. Poddajesz się jednak jeszcze częściej, wiesz, że to nie jest dobre- to nie ta droga, ale Ty chyba nie potrafisz już inaczej. Wiesz, że Bóg oczekuje od ciebie tego, że będziesz Jego świadkiem, kojarzysz słowa apostoła Pawła o tym, że głoszenie Ewangelii nie jest tylko przywilejem, ale i obowiązkiem.

Znasz to wszystko doskonale, przyjmujesz do serca i rozumu. W rzeczywistości jednak zupełnie ci nie wychodzi. Bo w rzeczywistości jest ci dobrze tak, jak jest!

To jest właśnie twoim głównym problemem- jest ci po prostu za dobrze. Chyba jesteś zbyt szczęśliwy, zbyt miło i zbyt przyjemnie ci się żyje, rozmawia, plotkuje... W głębi duszy wiesz jednak, że ta sytuacja to dramat. D, r, a, m, a, t. Nieszczęście większości, ale tez przede wszystkim- twoje nieszczęście!


Wiem, że aż zbytnio prowokuję. Robię to nie tylko dla Was, ale i dla siebie.
Tak często jest mi za siebie wstyd, tak często muszę ( bo muszę, bo chce, bo nie mogę zrobić niczego innego) płakać i przepraszać Boga za źle spożytkowany czas, za złe rozmowy i za przymykanie moich oczu na to, co On chce mi pokazać. Wielokrotnie tylko poświadczam ludziom, że wszystko z nimi jest w porządku, tak często zgadzam się na to, co mówią, a przeciwko czemu w rzeczywistości się buntuję.

Nie mam dobrze wykształconych duchowych zmysłów. Nie zawsze patrzę tymi duchowymi oczyma- ludzie wokół mnie niestety też tego nie potrafią.
To straszne, że godzę się na to wszystko, co oferuje mi dzisiejszy świat, to straszne, że przyzwalam na to ludziom, których lubię i kocham (chyba jednak nie)..

Godzę się z tym, bo zapominam , bo nie widzę, bo nie czuję, bo nie słyszę.
Bo czasem zbyt dobrze jest mi na tym świecie (oczywiście nie mówię, że ma mi być całkiem źle!). Życie chrześcijanina nie jest jednak usłane różami. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo, bajkowo, kolorowo. Wykrzywiliśmy Boże Prawdy. Wmówiliśmy sobie, że z Jezusem wszystko zawsze będzie już prostsze i piękniejsze. Tak, to jest w pewnym sensie prawda, ale nie w zupełności.

Szkoda, że muszę uciekać się do takich wizji, jak na początku tego dziwnego tekstu, aby uświadamiać sobie powagę sytuacji, w jakiej się znalazłam (i Ty również, jeśli tylko jesteś nowonarodzonym chrześcijaninem).

Zaczęłam prosić o to duchowe spojrzenie, które w swoistej podczerwieni pokaże mi prawdziwą (dla tego świata jednak zupełnie abstrakcyjną) rzeczywistość. Wtedy będę zmuszona, by czuć ten obrzydliwy zapach- zapach umarłych, ale jeszcze nie całkiem przygniecionych śmiercią. Bo ci umarli mogą powstać do nowego życia z Bożą pomocą, z użyciem mojej wyciągniętej w ich kierunku ręki.

I chociaż wiem, że wtedy moje życie niekoniecznie zawsze będzie pachniało fiołkami, to pragnę tego całym sercem i wierzcie mi, że bardzo dobrze to przemyślałam. Tego, tzn. życia w tym upiornym cmentarzysku.
Tylko dlatego, że w tym całym brudzie, całym smrodzie i w tej atmosferze wypełnionej śmiertelnym gazem, którym i ja muszę oddychać, będę jedną z niewielu osób, które mają ampułkę z niezawodnym lekarstwem. Będę jedną z osób, które staną ze sztandarem o wzniosłym, ale i jedynym prawdziwym zapisie: „Jezus Chrystus jest Jedyną Niezaprzeczalną Nadzieją dla tego umierającego świata!”.
To jest jedyny sens i tak ważna misja.

I pewnie dziś aż tak tego nie widzę, i Ty także...ale modlę się, abym przejrzała (byśmy przejrzeli) i chcę ponieść ten koszt. Czy Ty poniesiesz go ze mna?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Inne pisanie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin