Mari
Admin
Dołączył: 08 Wrz 2007
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Siemianowice
|
Wysłany: Pon 21:31, 12 Sty 2009 Temat postu: Pięć. Wyjazd sylwestrowy do Klucz- 2008. |
|
|
Sylwestrowy wyjazd młodzieży do Klucz
Każdy nasz wyjazd przywodzi na myśl bardzo miłe wspomnienia, każdy jest tez zupełnie inny, chociaz już po raz trzeci „zawędrowaliśmy” w to samo miejsce- do zaprzyjaźnionych Klucz. :)
W tym roku wyruszyliśmy też w jeszcze jedną podróż, a mianowicie do samej dżungli- bo to ona była tematem naszego wyjazdu (dokładnie „Życie to Jumanji. Witamy w dżungli”)
Już sama niedaleka podróż była dla nas wyzwaniem, ponieważ było nas tak dużo, że nie mieściliśmy się w busikach, którymi mieliśmy dojechać. Ostatecznie jednak wszyscy, chociaż trochę przemarznięci i zmęczeni, znaleźliśmy się szczęsliwie na miejscu.
Plany na pierwszy wieczór diametralnie się zmieniły, zwłaszcza, gdy nagle w głównej sali, gdzie akurat mieliśmy spotkanie, zabrakło prądu. Sytuacja została jednak szybko opanowana- przyniesiono reflektor, a chwilę potem mogliśmy nawet zobaczyć i posłuchać Słowa głoszonego do młodzieży przez amerykańskiego kaznodzieję i misjonarza Paul'a Washer'a o tytule Shocking message (swoją drogą, jest to podobno najczęściej ściągane z Internetu kazanie, którego naprawdę warto posłuchać). Kazanie, jak sam tytuł wskazuje, faktycznie mogło niektórych z nas zaszokować i zmusić do refleksji nas sobą, swoim chrześcijańskim życiem, a nawet, i szczególnie faktem samego zbawienia.
Potem połozyliśmy się już do łóżek, jednak nie na tak długo, bo już o 3 z wielką paniką ogłoszono nagłą pobudkę- trzeba było bardzo szybko ubrać się i opuścić budynek, jak wszystkim powiedziano- z powodu czadu :) Tak naprawdę każdy domyślał się, że jest to tylko wymyslony pretekst, nikt nie wiedział jednak do czego. Kiedy wyszliśmy z budynku i zrobiliśmy parę kroków, w nocnym zadziwieniu mogliśmy zobaczyć światła- świece położone na ziemi...Chwilę potem zjawiła się postać w białej szacie, która majestatycznym tonem przypomniała nam, że „Nasz Pan przyjdzie, jak złodziej w nocy” i poprzez zacytowanie wielu jakże mocnych fragmentów z Pisma Świętego kazała czuwać za dnia i w nocy; uświadomiła, że przyjście Jezusa jest bliskie. Możecie sobie tylko wyobrazić nasze zaspane i zadziwione twarze. O tak! Jednym słowem to były szczególne i dające do myślenia wieczór i noc. Każdy mógł coś waznego przezyć i odebrać dla siebie.
Kolejny dzień, wszyscy znowu zaspani, rozpoczęliśmy rozgrzewką, a po śniadanku mieliśmy wspólną społeczność i wgłębiliśmy się w pierwszy z „wyjazdowych” tematów- „W paszczy lwa"- o strachu. Poprzez warsztatowe ćwiczenia każdy z nas mógł zobaczyć jak wiele jest strachu w jego sercu i umyśle oraz znaleźć jego przyczyny. Rozmawialiśmy też o „lwie ryczącym”- czyli o szatanie, który, krązy, ryczy i tylko czyha kogo by tu pożreć. Mogliśmy wyciagnąć tez wnioski z ciekawej sentencji: „Człowiek niczego nie musi się bać, a jeśli się kogoś boi, to znaczy, że udzielił temu komuś władzy nad sobą”.
I Ty, drogi czytelniku, zastanów się, kto ma i kto powinien mieć władzę nad Twoim życiem, przed kim powinieneś mieć „zdrową” bojaźn, a czego bać się absolutnie nie powinieneś..
Popołudnie wypełnione było rozmowami, grą na instrumentach, a także dyskusjami w damskim i męskim gronie. Wieczorna społeczność była czasem, kiedy Bóg wyraźnie działał pośród nas i szczególnie dotykał naszych serc. Słuchaliśmy Słowa już nie o „lwie ryczącym”, ale o „Lwie Judy”- o królu, który zwyciężył szatana i przede wszystkim o Ojcu ojcostwa- o najwspanialszym tacie! Tak już jakoś jest, że często relacja między ziemskimi ojcami a dziećmi jest pełna zranień, ale Bóg jest Tym, który przynosi całkowite uzdrowienia i może zmienić myslenia każdego człowieka; może każdemu pokazać, że to On- sam Jezus Chrystus- Król Królów i Pan Panów jest Ojcem i tak bardzo kocha swoje dzieci.
I chociaż jest groźny i sprawiedliwy, jak lew, to jest zarazem pełny niepojętej miłości. Tego wieczora faktycznie mogliśmy to niezaprzeczalnie odczuć!
Od razu po społeczności ubraliśmy się bardzo ciepło, bo czekała nas jeszcze gra terenowa, dzięki której mieliśmy odpowiedzieć sobie na pytanie:” Jesteś w życiu myśliwym ,czy zwierzyną?” Każdy z nas, poprzez losowanie, stał się uciekającym „zwierzakiem” lub tropiącym łowcą. I tak 2 grupy zwierzyny pobiegły w przeciwne strony w poszukiwaniu ukrytych w całych Kluczach wskazówek. Niektóre znaleźć było łatwo, z innymi był nie lada problem, no bo jak tu np. znaleźć kartę „ukrytą na drzewie”, gdy wokoło jest kilkadziesiąt, a może i kilkaset drzew, a w dodatku jest ciemno :) Każda wskazówka zawierała cenny dodatek- element Bożej zbroi (Efez. 6). Przy ostatniej wskazówce, kiedy grupa zwierzyny skompletowała już całą zbroję, była dość ciekawa komenda:” Nie musicie już być uciekającymi, to Wy możecie przeciwstawić się myśliwym i okazać się zwycięzcami”. Przyczailiśmy się więc i czekaliśmy na łowców, którzy mieli wyłapywać słabe i nie współpracujące z grupą jednostki. I tak czekaliśmy, czekalismy i czekaliśmy (a przynajmniej 1 grupa czekała, czekała i czekała), aż zjawili się zadziwieni mysliwi, z którymi zaczeliśmy się „pojedynkować”. Gra była ekscytująca i wszyscy narzekali, że nie trwała dłużej.
Kolejny dzień przygód przyniósł nam temat „W pajęczej sieci”. Rozpoczęliśmy grą, w której naszym zadaniem było przedostanie się na drugą strone pajęczyny (co wcale nie było prostym zadaniem, zważając na zasady, wg których mieliśmy postępować). Ta gra była wstępem do Słowa, o grzechu, który zniewala nas tak, że nie potrafimy się z niego, jak z tej lepkiej i mocniejszej niż stal(!) pajęczyny, wydostać.
Następna część wykładu wskazywała na ważność przebaczenia w naszym zyciu- zarówno Bożego przebaczenia, jak i naszego- w stosunku do innych ludzi. Ciekawym zadaniem było napisanie osobistego listu do Boga- z tym, za co przepraszamy, co chcielibyśmy zmienić, z wyrażeniem naszych uczyć- następnie listy paliliśmy w kominku- i słowa przelane na kartce dalej obecne w rzeczywistości, materialnie stawały się na naszych oczach nicością :).
Dalsza część dnia była poświęcona próbom zespołu uwielbiającego i sprzataniu kaplicy, w której zdązyliśmy bardzo nabrudzić. O 19 w Kościele zjawili się wszyscy tamtejsi zborownicy i razem mogliśmy uczestniczyć w prowadzonym przez nas końcoworocznym nabożeństwie. Wspólnie ostatni raz w 2008 roku uwielbialiśmy Pana, przedstawiliśmy jedną dramę i krótką sztuke teatralną, a później kilkoro z nas składało noworoczne życzenia zborowi w Kluczach- życzenia wraz z komentarzami i wersetami. Ten wspaniały czas zakończyliśmy także ostatnią w roku kolacją.
Kolejne 40 minut życia spędziliśmy na przebieraniu się- temat przewodni brzmiał: „ A Ty kim jesteś w dżungli?”. Jak zwykle inwencja twórcza naszej młodzieży nie zawiodła i sylwestra spędziliśmy w nowym składzie, m.in. pojawili się specjalni goście: dzika orchidea, liana, Indiana Jones, komandos, George z „bushu”, motyl (który wygrał konkurs na najlepsze przebranie), żaba, całe stado dzikich kotów: pum, panter, kłusownik, wodospad, zebra, koala, małpka, dzikuska oraz król, jego błazen i syn.
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
O północy widzieliśmy wspaniały pokaz fajerwerków, mnóstwa fajerwerków na niebie i w tej specjalnej atmosferze składalismy sobie noworoczne życzenia. Dalsza część sylwestra, wypełniona zabawami, przedstawieniami (szczególne wrazenie wywarł spektal o „Najeździe Mongołów”) i innymi „cudactwami” trwała do białego rana- niektórzy położyli się co prawda na kilka godzin, ale byli tacy, którzy nawet na chwilę nie zmrużyli oka.
1 stycznia o 11 rano musieliśmy być już świadomi i świeży, bo wtedy tez rozpoczęło się noworoczne nabożeństwo- znowu prowadzone przez nas-> Szczególne wrażenie wywarło na nas kazanie o „Wodospadzie czasu”- o czasie, który jest nieodwracalny i który tak przecieka nam przez palce. Nie zmarnujmy go, nie zmarnujmy ani chwili z tego roku- ustalmy nasze priorytety, planujmy działania i właściwie pozytkujmy kazdy moment- to ważne słowo pierwszego dnia w roku zakończyło właściwie nasz program wyjazdu. Przez następne godziny próbowaliśmy cały zbór doprowadzić do porządku, chociaż było baaardzo ciężko- przez te niecałe 4 dni wiele się działo i wiele tez nabrudziliśmy:)Uporaliśmy się jednak ze wszystkim i mogliśmy już spokojnie (chociaż nie, też w biegu i stresie, że nie zdązymy) usiąść w peronie pociągu do Katowic.
Chwała Bogu za ten czas z Nim, i z naszą młodzieżą (wspaniałe jest tez to, że były z nami osoby też spoza młodzieży, dla których taka forma spędzania czasu była dużą nowością).
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mari dnia Pon 21:40, 12 Sty 2009, w całości zmieniany 4 razy
|
|