|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mari
Admin
Dołączył: 08 Wrz 2007
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Siemianowice
|
Wysłany: Wto 23:02, 05 Sie 2008 Temat postu: Trzy- relacja ze zlotu 2008 i misji w Katowicach |
|
|
Dzielcie się wrażeniami, piszcie świadectwa, bo trochę ich mamy :)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Mari
Admin
Dołączył: 08 Wrz 2007
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Siemianowice
|
Wysłany: Nie 22:25, 11 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
ŚWIADECTWA Z MISJI GENERACJI-T W KATOWICACH
Misja w Katowicach była...
Czasem kiedy pisze się tego typu relacje trzeba
naciągać fakty i mówić o wielu rzeczach na
wyrost.Tym razem jest inaczej -nie trudno mi
przywołać pozyt ywne wspomnienia.Przede.wszystkim w czasie trwania misji wręcz
powaliła mnie duchowa mobilizacja grupy
misyjnej.Zaangażowanie każdej poszczególnej
osoby świadczyła o głębokim rozumieniu
powagi powierzonego nam zadania.Modliliśmy
się na każdym miejscu,o każdej porze dnia i
nocy <nie raz do 2 nad ranem,podczas gdy
odgórnie narzucona cisza nocna obowiązywała
od godz.23>.Ognisko ze względu na gorliwą
modlitwę o wylanie Ducha Œwiêtego
przeciągnęło się o ponad 2 godziny...Ludzie
prorokowali do siebie
nawzajem,miewali widzenia i byli uzdrawiani.
Nigdy nie zapomnę jak Paulina Cygan po
ulicznej dramie zaczęła płakać z bólu
wywołanego kontuzją kolana.Relacjonowała,
ze dosłownie czuła jak jej rzepka wyskoczyła z
miejsca i nie powróciło na pierwotne miejsce.
Po dwóch krótkich modlitwach jej kolano
zostało całkowicie uleczone!!!
Mieliśmy jeszcze jeden powód dla którego
powinniśmy kont ynuować nasze dzieło i
kolejny dowód na to,ze Bóg działa i potwierdza
swoje Słowo znakami.
Na misji w Katowicach udało mi się także
zrealizować moje marzenia życia -aby wyjść na
ulicę miasta i z tą samą pasją co w budynku
kościoła uwielbiać Boga.Po prostu pokazać
ludziom żywego Jezusa przebywającego w
swojej chwale.I tak z kolegami uzbrojonymi w
instrument y przeszliśmy po bardzo ruchliwej
ulicy przez alejkę w parku,pod przejście
podziemne,aż dotarliżmy do pubu,w którym
ludzie domagali się od nas jakiegoś
przedstawienia.Niewiele myœląc jednogłośnie
oddaliśmy na ich oczach chwałę Bogu.W
między czasie zainteresowani gapie wyszli na
balkony swoich domów,robotnicy na szczyt y
budynku,w którym pracowali,sklepikarki z
pobliskiego baraku ,tak ze miejsce znacznie sie
zapełniło.Bóg dał mi ogromną odwagę tak że
otwarcie głosiłam do t ych wszystkich ludzi,że
naszym ukochanym Panem i Zbawcą jest
Jezus Chrystus,
który za nich umarł,po to by mieli
życie wieczne.Ludzie byli zachwyceni i
dosłownie przymuszali nas abyśmy jeszcze z
nimi zostali,nawet oferując pieniądze.
To był na prawdę niesamowit y czas podczas,
którego nasza wiara została bardzo zbudowana.
Nie sposób opisać entuzjazmu jaki towarzyszył
nam podczas zdawania cowieczornych relacji z
tego jak Bóg działał i dotykał naszych
rozmówców.Pozdrawiam cała kochaną grupę
młodziezową z Katowic,a zwłaszcza ich
duchowo ustatkowaną i dojrzała liderkę.Na
prawdę było dla mnie wielkim przywilejem (i
wyzwaniem)pracowaći żyć niestety tylko
tydzieñ z tak zapalonymi dla Boga ludźmi.Z
Bogiem,
Dorota Sumisławska <><(z Wrocławia)
************************
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mari
Admin
Dołączył: 08 Wrz 2007
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Siemianowice
|
Wysłany: Nie 23:58, 11 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
To była moja pierwsza misja w życiu, tydzień
przed zastanawiałem się jak to będzie wszystko
wyglądać. Ogólnie rzec biorąc zacząłem się
przełamywać głęboko w sobie, prześladowały
mnie cały czas myśli np.: gdy, na wieczornym
uwielbianiu była modlitwa o uzdrowienie od
razu pomyślałem o moim kolanie, chciałem
wyjść na środek lecz usłyszałem myśli (nie
wychodź, po co, nie ma sensu) wtedy nastąpił
mega przełom zignorowałem to, czułek jak,
powoli się zmieniam w sobie i w sumie na dzień
dzisiejszy nie słyszałem nic podobnego dzięki
Bogu.
Na drugi dzień wychodziliśmy z ankietami,
modliłem się, aby Bóg dał mi ludzi, z którymi
dałbym radę porozmawiać (ponieważ nigdy w
życiu nie przeprowadzałem żadnej :P). Bóg
mnie wysłuchał sprawił, że na mojej drodze
postawił samotną matkę, która sprzedawała
torby i plecaki aby móc zapewnić jakikolwiek
byt swoim dzieciom. Po rozmowie zgodziła się
na modlitwę. (…) Patrząc tak z perspektywy
czasu na tę misję muszę powiedzieć, że Bóg
działał i używał nas, dawał nam siłę, a głównie
naszej liderce Gosi. :P naprawdę był mega czas
podczas, którego sialiśmy, a w przyszłości
będzie mega żniwo.
P.S. Pozdro dla wszystkich misjonarzy, którzy
brali udział w misji w Ka-ce. Jakub Nawrocki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mari
Admin
Dołączył: 08 Wrz 2007
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Siemianowice
|
Wysłany: Nie 23:59, 11 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Kiedy byliśmy na misji w Katowicach i akurat
mieliśmy występ w parku Chorzowskim, tak się
wczułam przy grze w jednej dramie, że gdy już
było po wszystkim zorientowałam się, że
okropnie boli mnie kolano. Nie wiedziałam co
to jest, ale bolało tak, że nie próbowałam nawet
wyprostować nogi, a jak chodziłam to czułam
jakby mi coś przeskakiwało w środku. Wtedy
parę osób z grupy zaczęło się mnie pytać co się
stało i po krótkiej rozmowie postanowiliśmy się
o to pomodlić. Jednak nic się nie stało.. Jakieś 5
minut później zebrała się wokół mnie większa
grupka ludzi i ponownie zaczęliśmy się modlić.
Kiedy skończyliśmy to stanęłam na nogę i
stwierdziłam, że nic mi nie jest i mogłam
normalnie chodzić:D Wtedy jedna z osób która
modliła się ze mną za pierwszym razem
przyznała się, że na chwilę straciła wiarę w to,
że mogę zostać uzdrowiona...
To było niesamowite przeżycie dla mnie i
świadectwo dla ludzi którym mogłam się
podzielić kiedy poszliśmy przeprowadzać
ankiety :):)
Paulina Cygan
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mari
Admin
Dołączył: 08 Wrz 2007
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Siemianowice
|
Wysłany: Pon 0:00, 12 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Na zlocie młodzieżowym dowiedziałem się o
jakieś misji w Katowicach. Na początku jak się
mnie pytali czy będę mówiłem, że zobaczę lub
nie wiem. Prawda jest taka, że nie chciało mi się
jechać na żadną misje, nie wiedziałem w sumie
co to jest, a po za tym uważałem, że jeszcze nie
byłem w młodzieży więc nie jestem do tego tak
zobowiązany jak inni. Nawet mój brat nie chciał
jechać. Później w którąś niedziele dowiedziałem
się że zaczyna się misja, na początku
próbowałem się jakoś wykręcić, lecz później jak
się zastanowiłem to postanowiłem pojechać na
próbę.
Na miejscu dowiedziałem się, że są tam nawet
dziewczyny młodsze ode mnie i ogólnie jest
fajnie dlatego postanowiłem zostać. Na
następny dzień okazało się że nie ma lekko oraz
trzeba działać (i w sumie dobrze). Choć na
początku w ogóle nie miałem zamiaru chodzić z
ankietami, bo nie czułem tego, ale potem po
świadectwach innych postanowiłem działać.
Mimo iż na początku nie szło mi za dobrze to z
czasem natrafiałem na coraz bardziej otwarte
osoby. (…)
Jednak najbardziej podobało mi się w misji to
jak Bóg działał. To było dla mnie zupełnie coś
nowego, że np. modliliśmy się o kolegę żeby
miał wizje i po modlitwie upadł, a potem zaczął
nam opowiadać o wizji. W ogóle wcześniej nie
wiedziałem, że jest coś takiego jak chrzest w
Duchu świętym i, że w dzisiejszych czasach jest
coś takiego jak dary Ducha świętego, prawdę
mówiąc zawsze zastanawiałem się czemu
niektórzy ludzie się tak dziwnie modlą i czy to
wypływa od nich, czy to podchodzi od Boga.
Najlepiej wyjaśniło mi to zdarzenie jak Krzysiu
otrzymał dar mówienia językami. Najlepsze
było to, że poznałem Boga z zupełnie innej
strony, poznałem Boga żywego. W czasie misji
modliłem się o różne sprawy i Bóg odpowiadał
mi na nie poprzez kolegów.
Bardzo się cieszę, że jednak poszedłem na tą
misję, wierze, że to dzięki Bogu zdecydowałem
się tam pójść, wreszcie uwierzyłem, że Bóg
naprawdę się o nas troszczy i chce żebyśmy
coraz więcej wiedzieli oraz wzrastali w wierze.
Dzięki misji moja wiara w Bogu bardzo się
utwierdziła i dzięki niej mogę zacząć swoje
życie od nowa.
Michał Ćwiękała
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mari
Admin
Dołączył: 08 Wrz 2007
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Siemianowice
|
Wysłany: Pon 0:00, 12 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
W tym roku była organizowana misja w
Katowicach, na której mogłam być. Spędziłam
tam dobry czas. Wiele się działo i dużo mogłam
się nauczyć. Był jednak jeden taki wieczór,
który szczególnie dotknął moje serce. Była to
modlitwa o tych, którzy chcieliby poczuć miłość
Bożą. Ja bardzo tego zapragnęłam. Modliła się o
mnie Gosia i czułam w tedy taką Bożą
obecność. Na koniec przytuliła mnie, a ja
poczułam jak by to był Bóg, jakbym wtulała się
w jego ramiona. Poczułam, że on jest zawsze
obok mnie. Poczułam jego wielką miłość mimo
tego jaka jestem. Bardzo się cieszę, że mogłam
być na tej misji.
Daria Trząska
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mari
Admin
Dołączył: 08 Wrz 2007
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Siemianowice
|
Wysłany: Pon 0:00, 12 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Na misji w Katowicach doznałem wielkiej
działalności Bożej. Najbardziej podobały mi się
wspólne wyjścia pod przejście podziemne i
wspólne w jedności śpiewanie.
Przeprowadziłem również kilka ankiet. Podczas
jednej rozmowy starszy pan oddał życie Bogu.
Ogólnie bardzo podobało mi się misja i
pozdrawiam wszystkich jej uczestników
Patryk Piega
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mari
Admin
Dołączył: 08 Wrz 2007
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Siemianowice
|
Wysłany: Pon 0:02, 12 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Z pewnością każdy uczestnik misji będzie się
zachwycał, jak to cudownie było, jak Bóg
działał, jak pokazał nam swoje plany, i robię to
też ja. Do tej pory moje serce jest wypełnione
wielkim pozytywnym zdziwieniem i radością z
tego, co dzięki Bożej pomocy, mogliśmy zrobić.
Czekałam niecierpliwie na ten czas, kilka dni
przed rozpoczęciem naszych działań już nie
mogłam spać z wrażenia- w końcu była to
nasza- „katowicka misja”, to nasza młodzież ją
przygotowywała i walczyła o nią w modlitwach.
Pierwszy dzień w moich oczach okazał się być
zupełnym niepowodzeniem- nie przyszło zbyt
wiele dzieci (choć 2 osoby to już nie nikt :)),
nikt nie pojawił się na klubie młodzieżowymwszyscy
potencjalni słuchacze i uczestnicy
spędzali ten upalny tydzień na pobliskim
darmowym basenie. I tego dnia wciąż
pytaliśmy: Co teraz robimy? Przecież nie
jesteśmy tutaj po to, by tylko czekać na ludzi.
Postanowiliśmy bardzo spontanicznie wyjść do
parku z gitarami i przede wszystkim, z sercami
pełnymi pasji dla Jezusa. Kiedy stanęliśmy w
tunelu, który prowadzi do ogromnego parku,
zaczęliśmy zupełnie bez przygotowania śpiewać
nasze pieśni; bez żadnego skrępowania graliśmy
i uwielbialiśmy naszego Boga. A przechodnie
patrzyli ze zdziwieniem, ale i z
zainteresowaniem, niektórzy zatrzymywali się i
rozmawiali z nami. Kiedy później
przeprowadzaliśmy ankiety z ludźmi w parku,
okazało się, że mijali nas i potem zastanawiali
się, skąd w nas taka radość i odwaga...W tym
tunelu działo się też coś w duchowej
rzeczywistości- było to bardzo mocne i
prawdziwe- stałam tam i płakałam ze szczęścia,
bo czułam, że jest tam z nami Bóg i jestem
pewna, że dotykał nie tylko naszych serc.
Ta misja była niezwykła dla samych
misjonarzy- był to czas szukania Bożej
obecności w modlitwie. Każdy pragnął więcej i
więcej społeczności z Jezusem. Doszło do tego,
że po „oficjalnej” społeczności chłopcy nie
ustawali w modlitwach i uwielbieniu aż do
późnej pory w nocy, a o 6 znowu wstawaliczytali
Boże Słowo, by o 8 znowu stawić się na
porannej społeczności!
Dla mnie szczególnie wspaniały był czas, kiedy
podczas jednego z wieczorów mieliśmy krótko
pomodlić się o osoby, z którymi rozmawialiśmy
(bo codziennie każdy z nas przeprowadzał
długie, osobiste rozmowy z ludźmi w parku i na
osiedlach- jak wynika z moich prostych
rachunków :), przez ten tydzień mogliśmy
dotrzeć osobiście do ok 100 osób. Tym większa
chwała należy się naszemu Panu, że ludzie ci
wcale nie byli tacy przypadkowi, a z wieloma z
nich modliliśmy się). Nasza modlitwa bardzo
się przeciągnęła, i tak upadliśmy na kolana, by
wołać za nasze szkoły, miasto, kraj. Modliliśmy
się także o działanie Ducha Św. w naszym
życiu, pokutowaliśmy, przepraszaliśmy się,
wspieraliśmy i dziękowaliśmy Bogu za to, że
postawił nas w takiej grupie, choć wcześniej
wielokrotnie tego nie dostrzegaliśmy. Nasze
wołanie do Boga przeciągało się i przeciągało -
to był wspaniały czas! I kiedy w końcu zrobiło
się już późno i skończyliśmy, to wydawało mi
się, że rozpoczęła się zupełnie nowa- Boża
rzeczywistość, że mam innych ludzi wokół
siebie. Bóg zmienił nasze myślenie i oczyścił
serca- chwała Mu za to!
Aż szkoda było kończyć ten tygodniowy czas,
ale na całe szczęście, wszystko dopiero się
zaczęło. Wierzę, że Bóg ma dla nas jeszcze
znacznie więcej i co chwilę na nowo mnie
zadziwia. Jeśli wytrwamy w modlitwie i w
szukaniu Boga całym sercem, to On na pewno
będzie przyznawał się do nas i czynił swoje
wspaniałe dzieła. Amen!
Maria Marszałek
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mari
Admin
Dołączył: 08 Wrz 2007
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Siemianowice
|
Wysłany: Pon 0:04, 12 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Choć misja w Katowicach trwała tylko tydzień,
to mentalnie przygotowywaliśmy się do niej
ponad 2 miesiące. Wiele modlitw zanosiliśmy w
tej intencji i Pan nam pobłogosławił.
Na samym początku naszych działań czuliśmy
się nieco zniechęceni, ponieważ przygotowane
przez nas zaproszenia i plakaty nie przyciągnęły
ludzi (poza kilkoma dziećmi) do przyjścia na
zorganizowane dla nich spotkania. Musieliśmy
więc postarać się o bardziej bezpośrednie
sposoby dotarcia z Ewangelią.
Najskuteczniejsze okazały się w tym względzie
indywidualne rozmowy i „uliczne uwielbienie”,
czyli radosne pieśni chwały dla Pana przy
akompaniamencie gitary. Ta forma spotkała się
z uznaniem ze strony niektórych ludzi.
I tak na przykład pewien pan zapytany o
muzykę, jakiej lubi słuchać, odpowiedział, że
lubi „taką poważną, no taką, jak tu wczoraj
grali...”, przy czym właśnie miał na myśli naszą
grupę misyjną z jej pieśniami uwielbienia. Ten
sam człowiek, w chwili gdy rozmawiałem już z
innymi osobami i kiedy nieopodal zaczęła grać
nasza grupa młodzieżowa, przerwał mi, mówiąc
z radością: „Posłuchaj, co oni śpiewają”.
Przynieśliśmy mu pociechę. Uradowany
zadzwonił do swojego syna (który był
niepełnosprawny), opowiadając mu o tym, co
usłyszał od nas.
W naszych indywidualnych rozmowach
spotykaliśmy się z różnymi reakcjami. Ja
osobiście spotykałem wielu ludzi, których serca
były zamknięte, ale zdarzyły się i te bardziej
otwarte. Łzy, pojawiające się na twarzach,
sygnalizowały skutek głoszonego im Słowa,
choć oczywiście nie oznaczały jeszcze
nawrócenia. Jeden pan miał głębokie poczucie
własnej grzeszności (co nie zdarzało się tak
często u innych osób), ale gdy zaczęliśmy
przekonywać go o Bożej łasce, przerwał
rozmowę, prosząc żeby go „nie naciskać”, po
czym odszedł od nas, w mojej ocenie mocno
dotknięty.
Misja miała duży wpływ także na jej
uczestników. Czas, który spędziliśmy na
modlitwie i uwielbianiu, przerósł wszelkie
oczekiwania (była to najbardziej „rozmodlona”
misja, na jakiej kiedykolwiek byłem). Podczas
jednego wieczoru duch modlitwy ogarnął nas
tak, że iż bez żadnego wcześniejszego
planowania, modliliśmy się ok. dwie godziny.
Normą były społeczności u chłopców, trwające
praktycznie do godzin nocnych.
Misja przeszła już do historii, ale myślę, że
zapisze się w naszej pamięci na długo.
Podsumowując, oceniam ten czas jako dobry,
pod wieloma względami zaskakujący -
pozytywnie.
Michał Marszałek
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|